Pedagog w roli „straszaka” najczęściej występował w szkołach podstawowych. Wysłanie do gabinetu specjalisty kojarzone było z karą za niewłaściwe zachowanie. W szkołach średnich wizyta u pedagoga czy psychologa nabiera innego charakteru, bo młodzi ludzie wkraczający w dojrzałość mają inną perspektywę niż 7-12-latki. Pojawiają się problemy egzystencjalne…

 - Czasami już nabrzmiałe, takie, które narastały przez lata, dawały znać o sobie wcześniej – mówi Dariusz Zieliński, psycholog z Zespołu Szkół nr 1. - Doszukiwanie się przyczyn, to jak czytanie książki od tyłu. Taki młody człowiek gdzieś dorastał, kształtował się, budował poczucie wartości. Nastolatkowie mają już utrwalony sposób myślenia o sobie, wypracowali sposoby radzenia sobie z emocjami, wyrażają je na swój sposób.

  Z czym do szkolnego pedagoga i psychologa
Na liście tematów do przegadania są problemy „sercowe”, konflikty rówieśnicze, kłopoty z nauką i unikaniem szkoły. Problemy znane każdemu i charakterystyczne dla okresu dorastania. Na przestrzeni lat zmienił się jednak stosunek młodzieży do otwartości w mówieniu na te tematy. Często po pomoc i wsparcie sięgają sami, potrafią przyjść i nazwać swoje emocje, zwierzyć się.

- Przychodzą do nas, dopytują, czy mamy chwilkę – mówi Dominika Krawczyk, pedagog z Zespołu Szkół nr 1. - Dzisiaj na przerwie wpadła do mnie dziewczyna, zapytała, czy mam czas. Opowiedziała o swoim związku, który się rozpadł, o tym, co jest dla niej ważne w życiu. Jest z grupy osób, które przychodzą i dzielą się problemami, ale są też tacy, którzy nigdy do nas nie zapukają.

Kolejek przed gabinetami nie ma

...ale niemal na każdej przerwie ktoś prosi o rozmowę.

 - Być może dla niektórych to sposób na spędzenie przerwy. Może wielu z tych uczniów nie ma wystarczającej uwagi w domu – dodaje pedagożka. - Przychodzą i opowiadają nawet o bardzo błahych sprawach dotyczących codziennego życia.

Swój udział w monitorowaniu tego, czy uczniowie potrzebują wsparcia, mają też nauczyciele i wychowawcy.

- Bywa, że zaniepokoi ich jakaś sytuacja. Nagła zmiana zachowania u ucznia, widoczne samookaleczenia, wycofanie się z grupy – opowiada Zieliński. - Wtedy nauczyciel prosi o naszą interwencję, pojawia się sugestia, żeby uczeń z takiej rozmowy i wsparcia skorzystał.

W Zespole Szkół nr 1 uczy się 560 nastolatków.

- Nie ma opcji, żebyśmy w takiej grupie sami trafili do każdego, kto potrzebuje wsparcia – mówi psycholog.

- Oczywiście, gdy widzimy, że ktoś siedzi ze spuszczoną głową, zawsze podchodzimy, dopytujemy, co się dzieje, dlaczego nie są na lekcjach – dodaje pani Dominika. - Najczęściej słyszymy, że jest religia. Sprawdzamy to, weryfikujemy. Ale bez nauczycieli byłoby to jednak trudne. To naprawdę jest tłum. Wychowawcy mają możliwość obserwacji uczniów na bieżąco, widzą ich w bezpośrednich relacjach, na lekcjach. Gwar korytarza to co innego.

Biorą nogi za pas
Młodzież wybiera czasem łatwiejszą ich zdaniem drogę i zamiast stawić czoła kłopotom, po prostu nie stawia się w szkole. Są na liście, ale nie na lekcjach, bywa, że nie ma ich tygodniami…

 - Co niektórych musimy nawet poszukiwać – dodaje pedagożka. - Są przypadki, gdy o pomoc prosimy dzielnicowych, dzwonimy do rodziców. Niedawno taki problem zgłosiła sama mama. Syn normalnie szykował się do szkoły, zabierał kanapki, plecak, a w dzienniku miał nieobecności. Mama prosiła o wsparcie i rozmowę z synem.

Rodzice w obliczu wielu zachowań swoich pociech też czują się bezradni. Zgłaszają się do pedagogów i psychologów. Czasem komunikacja na linii dziecko rodzic jest tak trudna i zaburzona, że pomoc kogoś z zewnątrz wydaje się jedynym ratunkiem.

- Takie sytuacje też są naturalne. Dojrzewanie to okres separacji, gdzie młody człowiek chce budować tożsamość, przystawić na życiu własną pieczątkę – wyjaśnia pan Dariusz. - Bywa, że rodzic w takich sytuacjach nie będzie tym pierwszym, do którego o pomoc zwróci się dziecko. Młodzież czasem chce sama przepracować pewne rzeczy. Znaleźć własne rozwiązania problemów.

Nie zawsze to się udaje, ważne jest jednak, żeby młody człowiek wiedział, że nie jest sam. A bywa, że rodzice proszą, żeby nie informować dzieci o swoich telefonach czy wizytach w gabinetach szkolnych pedagogów.

- Trzeba wtedy rozważyć, czy to nie jest próba utrwalenia jakiejś zaburzonej komunikacji w domu – dodaje psycholog. - Czasem warto, żeby dziecko usłyszało, że jestem i się martwię, że mi zależy. Warto pokazać, że nie jest mi obojętne, co się z nim dzieje.

Wiele problemów, z którymi mierzy się młodzież, nie ma nic wspólnego ze szkołą i nauką. To, co ich gryzie, to rodzinne konflikty, rozpady rodzin, rozwody, rozstania z partnerami. I chociaż mogłoby się zdawać, że 16-17-latek już taką sytuację „uniesie” i sporo rozumie, to w praktyce nie jest to takie oczywiste. W końcu legło mu w gruzach coś stabilnego, co dawało mu poczucie bezpieczeństwa.

Niektórzy mówią wprost o kłopotach, z innych trzeba „wyciągać”, ale zaczynają otwierać się w trakcie rozmowy.

- Miałem taką interwencję, poproszony o pomoc przez wychowawcę. Uczeń zupełnie nieadekwatnie zaczął zachowywać się w stosunku do nauczycieli. Do tej pory prezentował się zupełnie inaczej – opowiada psycholog.

W trakcie rozmowy wyszły prawdziwe przyczyny tak silnych emocji i jak w wielu innych przypadkach, nie miało to nic wspólnego ze szkołą.

-  Mieliśmy niedawno rozmowę z młodym chłopcem, który na pytanie, co jest problemem wśród dzisiejszej młodzieży, odpowiedział - „alkohol, używki i... samotność” - opowiada pedagog. - Oboje byliśmy przejęci jego szczerością.

- Strzelił jak snajper – dodaje psycholog. - Tak dojrzale to nazwał. Teraz wśród młodzieży życie toczy się on-line. Ja jestem z  pokolenia off-line. Teraz inaczej kształtują się relacje. Tworzą się grupy na internetowych komunikatorach. W grupach powstają podgrupy. Pojawiają się tam różne treści, które błyskawicznie zaczynają żyć własnym życiem. W internecie zasięg jest większy i dużo szybszy.

Wykluczenie z takich grup jest mocno przeżywane. Młodzież chce być na bieżąco, chce być atrakcyjna w sieci.

Problemy nie mają płci

– To tak jak osobowość nie zna pojęcia czasu. Często mamy takie same tęsknoty, potrzeby, pragnienia, chcemy przyjaźni, sukcesu – wylicza psycholog. - Niektórzy są żądni władzy, wtedy działają w samorządzie. U innych pojawia się problem z zależnością. Nie potrafią się przeciwstawić grupie.

Dziewczyny też mogą zaskoczyć. Żeby zaimponować innym, rzucają sobie wyzwania, z którymi nawet chłopcy by sobie nie poradzili.

-  Dzieją się wtedy dziwne rzeczy. Pojawia się agresja, bywa, że się okaleczają – mówi psycholog. - Wtedy interweniujemy.

Przychodzą nie tylko z problemami
Uczniowie dzielą się swoimi pasjami i sukcesami. Angażują się w akcje charytatywne i pomoc potrzebującym.

- Po naszej stronie jest też wyszukiwanie uzdolnionych uczniów – dodaje pedagożka. - Bardzo często wychodzi to w rozmowach, bo uczniowie sami z siebie mało się chwalą.

Pedagodzy przez przypadek dowiadują się, że ten gra świetnie na gitarze, klarnecie, że ta świetnie rysuje, mają różne talenty.

- Uczniowie mają swoje pasje, realizują się na różne sposoby – dodaje psycholog. - Mają taką potrzebę i dobrze, jeżeli zobaczą, że to znajduje uznanie w naszych oczach. Że to, co robią, ma wartość.